Nie do końca wiedziałam, jaki tytuł nadać mojemu kolejnemu artykułowi, ale chyba ten powyżej najlepiej podsumowuje pewne spostrzeżenia – moje i moich kolegów fryzjerów.
Chyba wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że fryzjer może poprawić, bądź popsuć samopoczucie każdemu klientowi. Każdy fryzjer uważa, że zna się na rzeczy, ale niestety nie każdemu klientowi te rzeczy się podobają…
Zdarza się, że zamiast stalowego blondu fryzjerowi wyjdzie zielony, zamiast rudości wyjdzie czerwień, zamiast długości do ramion wyjdzie długość do ucha i ostatecznie – zamiast zadowolonego klienta wyjdzie klient sfrustrowany.
Tak na prawdę, i księgowej wyjdzie czasem, że 2+2 to 5, a fiskus naliczy z tego 1000 zł kary, a i lekarze czasem zaszyją nożyczki w brzuchu podczas operacji… Pani w spożywczym zważy więcej marchewki niż chcieliśmy, a politykom też zdarza się co innego robić, niż mówić. Chyba nawet częściej, niż fryzjerom.
Ale żeby od razu wieszać psy na tej fryzjerce? Ostentacyjnie, przy wszystkich klientach salonu, składać reklamacje na „najgorszy w moim życiu” kolor włosów? Straszyć sądem, napakowanym kuzynem lub nawet policją? Wyzywać na facebooku, hejtować każdy zamieszczony tam post?
Opowiem Wam kilka historii, z życia zawodowego moich znajomych i mojego. Postaram się obiektywnie. Komentarz mój poniżej, resztę pozostawię Wam.
SYTUACJA NR 1: NAJWIĘKSZA PORAŻKA W MOIM ŻYCIU!
Klientka (odrost:1,5 cm, długość:lekko pożółkły jasny blond): – Zawsze jestem zadowolona z pani usług, proszę zrobić kolor, jaki pani uważa, na pewno będzie dobrze.
Fryzjerka: – Poprzedni kolor był super, zróbmy podobny, zerknę w pani kartę i działamy. Kolor 9.2, perłowy.
Minęły 2 godziny. W tym czasie fryzjerka nasłuchała się tylu superlatyw, pochwał od klientki, że zaczęła podejrzewać podstęp:) Włosy umyte, przejście do lustra.
Klientka: – Ten kolor jest ciemniejszy niż ostatnio. Nie podoba mi się.
Fryzjerka: – To ten sam kolor, możemy wysuszyć do końca, będzie jaśniejszy po wysuszeniu.
Klientka: – Jest okropny. Chciałabym jaśniejszy.
Fryzjerka: – OK, zróbmy tak: szybka kąpiel rozjaśniająca i jeszcze je pojaśnimy. Nie ma sprawy.
Klientka: – OK.
Po 20-u minutach. Włosy mokre, po kąpieli rozjaśniającej do poziomu 10.2. Jaśniejszy kolor niż poprzednio. Kurcze, na serio fajny! Przejście do lustra.
Klientka: Maskara. Okropny. Straszne! Jak ja mam z tym wyjść!? Nie wyjdę z tym. Który fryzjer w tym salonie mi to poprawi? Pan? A może pani? Ja tu mogę poczekać nawet do wieczora. Nie wyjdę stąd! Największa porażka w moim życiu!
SYTUACJA NR 2: WYOBRAŻAŁAM SOBIE TO INACZEJ
Klientka (włosy naturalne, kilka siwych pasm, włosy długości 5-10cm): – Nie malowałam włosów z 20 lat. Ostatnio utyłam ponad 10 kilo i bardzo źle się z tym czuję. 2 miesiące temu ścięłam włosy z długich na krótkie, ale to był błąd, teraz zapuszczam. Muszę coś ze sobą zrobić, bo już nie mogę na siebie patrzeć.
Fryzjerka: – Pani typ urody eliminuje zrobienie czegoś awangardowego. Warto włosy zapuścić, to fakt.
Klientka: – Tak, nie chcę zmieniać się o 180stopni, chcę być nadal naturalna.
Fryzjerka (pokazuje paletę kolorów): – Pani włosy są na poziomie 7 jasności, zróbmy refleksy dwa tony jaśniejsze, na poziomie 9.
Klientka: OK.
Po 2-ch godzinach. Włosy mokre, przejście do lustra. Podcięcie dwóch centymetrów włosów z tyłu, by te z przodu mogły dorosnąć. Suszenie.
Fryzjer: – Proszę powiedzieć, jak teraz pani postrzega swój odświeżony wizerunek?
Klientka: – Ładnie jest.
Fryzjerka: – Może podkreślimy także kolor brwi i wyregulujemy je, by były jednakowe?
Klientka: – O, super. Ale nie mogą być czarne, miałam tak 20 lat temu.
Fryzjerka: – Pewnie, użyję jasnego grafitowego i beżowego koloru. Nawet nie mam czarnej henny!
Po 1 minucie, fryzjerka zmywa hennę z brwi.
Klientka: – Jezu, jakie czarne!
Fryzjerka: – A ja bałam się, że w ogóle nie zauważy pani różnicy…
Klientka: – Możemy je umyć trochę?
Fryzjerka: – Oczywiście.
Fryzjerka przeciera brwi wacikiem i wodą. Oczywiście kolor jest ten sam. Woda nic nie zmienia.
Klientka: – O, teraz super. Ale kolor włosów mi się nie podoba. Myślałam, że będą to bardzo jasne pasemka. Wyglądam w tym grubo.
SYTUACJA NR 3: MĘŻOWI SIĘ NIE SPODOBA
Klientka (odrost: siwy, długość: średni brąz): – Zawsze marzyłam o blondzie.
Fryzjerka: – Nic nie stoi na przeszkodzie. Godzina dłużej i będzie blond.
Klientka: – No nie wiem, nie wiem… Ale w sumie zawsze taki mi się marzył.
Fryzjerka: – Proszę zatem przemyśleć, dziś możemy odtworzyć poprzednią koloryzację, możemy ustalić także kolor blond, pomyśli o nim pani do następnej wizyty.
Klientka: – Bo ja to bym się już dziś zgodziła, ale mój mąż… On woli taki kolor, jaki mam teraz.
Fryzjerka: – Uważam, że byłoby pani bardzo ładnie w blond kolorze. To byłby dobry wybór. Poza tym siwe włosy będą mniej widoczne na odrostach.
Klientka: – To ja może na przyszłą wizytę zabiorę ze sobą męża i pani mu wszystko wyjaśni i przekona go, ok?
SYTUACJA NR 4: JAK ZDOŁOWAĆ A POTEM PRZEPRASZAĆ
Fryzjerka: – Czy ma pani jakiś plan na dzisiejszą koloryzację, czy mam coś zaproponować?
Klientka (odrost: 3 cm poziom 7, długość: refleksy poziom 9-10): – Tak, mam. Zamarzył mi się powrót do koloru naturalnego. Z lekkimi refleksami. Teraz mam za dużo jasnego. Pokażę zdjęcie sprzed kilku lat.
Fryzjerka: – OK. Uwielbiam takie koloryzacje. Ale będzie ciemniej. Czy jest pani na to gotowa? Jak tak, to działajmy.
Po 2-ch godzinach pracy tylko z długością. Odrost nie został niczym farbowany. Przejście do lustra. Suszenie.
Klientka: – Wow! Jak naturalny! Jak zawsze, jestem bardzo zadowolona.
Fryzjerka: Jest świetnie. Dziękuję.
Następny dzień, godzina 15.00. SMS od klientki: –Niestety, nie czuję się dobrze w tym kolorze. Kolor uwidacznia każdy mankament urody, nie jest blondem, jak ustalałyśmy, jest brązem. Czuję się w nim źle, nie jestem zadowolona z koloryzacji.
Fryzjerka: – Bardzo mi przykro to słyszeć tym bardziej, że wczoraj wszystko się pani podobało. Ponadto miałyśmy zrobić koloryzację imitującą kolor naturalny, a pani kolor naturalny jest ciemniejszy, niż blond. Według mnie ma pani mały problem z przyzwyczajeniem się do ciemniejszych włosów, zbyt długo były mocno pojaśniane. Możemy je przywrócić do poprzedniego stanu, ale konieczne będzie umówienie się na kolejną wizytę.
–Mija tydzień. SMS od klientki: – Winna jestem przeprosiny największe na świecie! Usługa jak zawsze na najwyższym poziomie! Kolor jest super!
SYTUACJA NR 5: PŁACĘ TO WYMAGAM!
Klientka (przez telefon): – Witam, umawiałam się z panią na strzyżenie, ale tu nikogo nie ma…
Fryzjerka: – Dzień dobry pani Aniu, faktycznie, nie ma już mnie w pracy, nie potwierdziła pani wizyty, jak zawsze system wysłał sms 3 dni wcześniej.
Klientka: – Nie dostałam żadnego smsa!
Fryzjerka: – Proszę poczekać, sprawdzę. SMS został wysłany w dniu xx, o godzinie xx. Dodatkowo, ręcznie, po nie otrzymaniu potwierdzenia, wysłałam pani ponowne przypomnienie w dniu xx o godzinie xx. Bez odpowiedzi. Już widzę: wpisała pani zły numer telefonu zapisując się online. Jedna cyfra za dużo.
Klientka (krzyczy): – Nic nie dostałam! I co mam teraz zrobić? Czekałam na wizytę ponad miesiąc! Nie może pani przyjechać?
Fryzjerka: – Bardzo mi przykro, nie jestem w stanie teraz przyjechać. Mogę zaproponować pani nowy termin, zaraz coś ustalimy.
Klientka: – Ja muszę mieć dziś włosy zrobione! Poza tym mogła pani dzwonić do mnie, jak nie odpisywałam!
Fryzjerka: – Niestety, nie jestem w stanie dzwonić do każdego klienta, tym bardziej pod błędnie podany numer, a zapisując się online ma pani możliwość wglądu do swoich terminów.
Klientka: – Ja płacę to wymagam!
I takich sytuacji jest jeszcze więcej. Mam wrażenie, że nasilają się w listopadzie – gdy przesilenie jesienno – zimowe daje o sobie znać. Gdy musimy się na kimś zemścić za kłótnię z mężem, za przykre słowa koleżanki w pracy, za zły dzień, za nieudaną noc, za brak seksu, za wkurzające dzieci, głupi tekst teściowej czy kolejkę w Biedronce. Kogo najłatwiej „dopaść?” Fryzjera, bo przecież on musi być uprzejmy, aby nie stracić klienta. Bo może nie ma takiego zasobu słów, by się bronić. Bo skoro nie spodobał się ten kolor mężowi, to nie poproszę o zmianę, bo mężowi się nie podoba, tylko wypomnę złe wykonanie koloryzacji fryzjerce. Bo klient nasz pan. Bo płacę, to wymagam. Bo przecież mi zawsze wszystko wychodzi dobrze. Bo jestem ideałem, dla mnie nie liczy się nikt inny, tylko ja.
Moi drodzy fryzjerzy, po których „nie spływają” takie sytuacje! Powiem Wam jedno: sorry, nie przestaniecie się przejmować, tak już macie. Bo tylko głupcy wiedzą, że wiedzą. A pozostali wiedzą, że tak wiele jeszcze muszą się nauczyć.
** Olga Sobocińska, mistrz fryzjerstwa damsko-męskiego, magister inżynier towaroznawstwa w zakresie chemii, dyplomowana wizażystka i stylistka brwi, jedyna w Polsce biegła sądowa w zakresie fryzjerstwa, szkoleniowiec i instruktor zawodu z wieloletnim stażem, autorka licznych artykułów eksperckich dla magazynów fryzjerskich (m.in. Świat Fryzjerstwa, Hair Fryzury Edycja Polska) oraz międzynarodowych marek (takich jak Biotebal), z doświadczeniem zdobytym m.in. w Polsce, Niemczech, Hiszpanii i Singapurze. Na co dzień pracująca „za fotelem” w swoim kameralnym salonie w Gdyni. Poza fryzjerstwem kocha podróże.