Co jakiś czas znajduję przypadkiem ogłoszenia typu: „Strzyżenie damskie 15zł, koloryzacja 50zł, strzyżenie męskie 8zł (…), tylko profesjonalne kosmetyki, wysoka jakość usług (…), Ania Loczek, tel. 66666666”.
A ja zawsze się wówczas zastanawiam: skąd ta Ania Loczek ma pieniądze, by dokładać do interesu?
A teraz wytłumaczę krok po kroku, za co płacisz fryzjerowi (pardon, mój mąż nie płaci, zawsze chce ostrzyc się u mnie za darmo, ewentualnie zamiecie włosy…)
1. Produkty fryzjerskie profesjonalne
Jeśli Twój fryzjer kupuje rozjaśniacz (500g) za 300zł, a znam takie, do tego oksydant za 50zł i robiąc dekoloryzację długich, gęstych włosów zużywa 3/4 opakowania proszku oraz pół butelki oksydantu, tworzy – już na wstępie dość sporą sumę, którą wkłada w pracę z Twoimi włosami. Dodajmy do tego farby, nie ukrywam, że można sensowne farby kupić za 30zł za tubkę 100ml, ale często to mieszanka kilku kolorów (otwieramy kilka tubek farb), daje ten fantastyczny efekt, dzięki któremu kochasz swojego fryzjera. Szampon, odżywki, maski, produkty do stylizacji – to są drogie produkty, jeśli mają dobrą jakość. A tą jakość rozpoznasz zawsze po pierwszym myciu włosów w domu – jeśli włosy nie przypominają siana z pola wujka Waldka, to znaczy że Twój fryzjer miał dobre (drogie) produkty.
2. Prąd
Niewidzialny, a kosztowny. Przedsiębiorstwa płacą więcej za prąd, niż gospodarstwa domowe (czemu??? pytam się, czy prąd do domu jest inny?). Prąd „nie płynie” tylko do suszarki. Płynie sobie do prostownicy/lokówki, do lamp nad głową, zasila terminal płatniczy i kasę fiskalną, często bojler na wodę, albo jej przepływowy podgrzewacz. Dzięki niemu możesz wypić kawę podczas wizyty, a nawet podładować swój telefon.
3. Woda
Już bardziej widzialna, leje się strumieniem:) Czasem masz przecież dwa mycia włosów, siusiu po kawce – spuszczasz wodę w toalecie, potem myjesz ręce. Wodą także myjemy narzędzia po każdej klientce, woda służy do mycia podłogi, parapetu, laboru czy foteli. Codziennie, kilka razy dziennie.
4. Zusy, podatki, księgowość, kasy fiskalne
Z każdej usługi płacimy 18 lub 19% podatku dochodowego, często także 23 lub 8 % VATu. ZUS „zżera nas” tak intensywnie jak moje dzieci czekoladę mleczną. Księgowa, by ogarnąć powyższe też swoje inkasuje (w pełni ją rozumiem, dla mnie jest czarodziejką, bo gdy dla mnie 2+2=4 ona zawsze doliczy do tego 23%VAT). Kasy fiskalne to takie zaawansowane cudeńka, że w/g prawa wymagają kontroli technicznej co 2 lata (lobby?), za którą muszę oczywiście płacić ja (za wciśnięcie dwóch guzików i podpis w książce serwisowej płacę 250zł plus VAT. Trwa to 5 minut).
5. Eksploatacja sprzętu
Fotele, myjki, oświetlenie, narzędzia fryzjerskie, suszarki, prostownice, maszynki etc. Grzebienie, szczotki, nożyczki. Zwróć uwagę, z jakiego sprzętu korzysta fryzjer: czy nożyczki „nie szarpią”? Grzebienie nie mają powyłamywanych „ząbków”? Szczotki są estetyczne? Jeśli tak – twój fryzjer wymienia sprzęt, dba o niego. Jedna szczotka (u mnie na pół roku maksymalnie) – minimum 60zł. Grzebień (ten, którym wyczeszę każdy włos do cięcia)- 90zł. Nożyczki (mam ich około 7 par, każdą używam maksymalnie rok, nie ostrzę nożyczek, wymieniam je): 600-1700zł jedna para. Prostownica: 700zł, suszarka: 1600zł, maszynka: 800zł, trymer: 600zł, brzytwa elektryczna: 500zł.
Niestety, ten sprzęt też się psuje, coraz częściej nie opłaca się go naprawiać.
6. Czas
Moja dewiza jest niezmienna od wielu lat: zawsze pracuję z jednym klientem w jednym czasie. Jedyny wyjątek robię jedynie (!) dla przyjaciółek, mamy z córką, sióstr, które chcą przyjść w tym samym czasie. We wszystkich innych przypadkach pracuję z jednym klientem od „dzień dobry” po „do zobaczenia”. Jestem do wyłącznej dyspozycji przez godzinę, dwie, trzy a nawet cztery – jeśli taka jest konieczność. Nie zarabiam dodatkowo na strzyżeniu męskim, gdy moja pani klientka ma nałożoną farbę i czeka cierpliwie do czasu umycia włosów.
Mam prawie 40 lat. Mam wrażenie, że czas przepływa mi pomiędzy palcami szybciej niż woda pod prysznicem. Wstaję o 6 rano, po pięciu minutach jest już 8… Tak ten czas pędzi! On jest naprawdę cenny…
7. Wiedza !
To, co znalazło się na ostatnim miejscu powinno, de facto, stać na czele zestawienia. To najdroższy z czynników wpływających na ostateczną cenę usługi. Zgodnie z najstarszą z zasad, że „kto się nie szkoli, ten się cofa” – uczę się od innych mając świadomość, że tak na prawdę tak niewiele wiem! Koszt jednego szkolenia to 150-1800zł, przy czym te najbardziej wartościowe wiadomości zdobywam poza Polską. Koszt wyjazdu do Londynu, na coroczny trzydniowy Salon International, tylko dla zainspirowania się, to 4000zł. A takich „Londynów” w grafiku moich szkoleń mam kilka: Dusseldorf, Bolonia, Madryt… Do tego dochodzą szkolenia warsztatowe, przy których te kwoty rosną dwukrotnie.
Reasumując: Jeśli masz swojego fryzjera, któremu ufasz, płacisz mu przede wszystkim za wiedzę. I za to, że dzięki niemu czujesz się piękna.
** Olga Sobocińska, mistrz fryzjerstwa damsko-męskiego, magister inżynier towaroznawstwa w zakresie chemii, dyplomowana wizażystka i stylistka brwi, jedyna w Polsce biegła sądowa w zakresie fryzjerstwa, szkoleniowiec i instruktor zawodu z wieloletnim stażem, autorka licznych artykułów eksperckich dla magazynów fryzjerskich (m.in. Świat Fryzjerstwa, Hair Fryzury Edycja Polska) oraz międzynarodowych marek (takich jak Biotebal), z doświadczeniem zdobytym m.in. w Polsce, Niemczech, Hiszpanii i Singapurze. Na co dzień pracująca „za fotelem” w swoim kameralnym salonie w Gdyni. Poza fryzjerstwem kocha podróże.