Do napisania tego artykułu skłoniła mnie ostatnia zmiana, jakiej musiały poddać się między innymi salony fryzjerskie i kosmetyczne. Oczywiście chodzi tu o obligatoryjną wymianę kas fiskalnych na te pracujące w trybie online.

Rząd nam nie ufa, nie lubi nas, chce z nas wycisnąć jak najwięcej. Od wielu lat niezmiennie nie lubi osób przedsiębiorczych, tych, którzy mają w nosie  państwową kasę i same na siebie chcą zarabiać. Nie lubi fryzjerów, kosmetyczek, nie lubi też prawników i mechaników samochodowych. Niekoniecznie lubi psychologów, architektów, czy geodetów. Generalnie nie przepada za tymi, których czas pracy i  zarobki nie jest w stanie w prosty sposób skontrolować. Zawsze tak było, ale mam wrażenie, że bywało lepiej i łatwiej.

Rząd obawia się nas, obywateli, tak bardzo, że sukcesywnie dąży do kontroli nad nami. W 2020 roku zaczął się oficjalnie nowy etap pracy nad przejęciem kontroli nad wszystkim w ramach walki z tak zwaną pandemią, która ma w założeniu ograniczyć nasze swobody i prawa i  pod pretekstem właśnie walki z tym śmiercionośnym wirusem sprzedanym nam przez nietoperza w Wuhan robi z nami „cuda na kiju”, o których nigdy nawet nie śniliśmy. Jednocześnie Unia Europejska tworzy program Fit for 55, celem którego jest maksymalne ograniczenie naszych swobód pod pretekstem… globalnego ocieplenia (poczytaj o tym (tu) 

Ale wróćmy do meritum: kasy fiskalne online, terminale płatnicze, płatności telefonem… Cóż za wygoda!

Mój salon był jednym z pierwszych, który wprowadził możliwość płacenia kartą. Jako jeden z pierwszych także skorzystał z płatnego systemu rezerwacji online. Wszystko, co „online” i „poprzez system” było dla mnie synonimem nowoczesności i stanowiło o prestiżu mojego salonu. Nie rozumiałam innych, że nie chcą iść z duchem czasu i podpisać umowę z bankiem o dostarczenie terminala płatniczego, albo – w ramach akcji „Polska bezgotówkowa” – zupełnie za darmo zaopatrzyć się w dowolny terminal. „Leserzy” – mówiłam. „Będę krok przed nimi!”.

To, że przejrzałam na oczy w ciągu tak zwanej potocznie „pandemii” było, paradoksalnie, największym plusem tych chorych czasów. Nie zmienia to jednak faktu, że świadomość tego, do czego cała ta sytuacja ma nas doprowadzić, nie pozwala mi ze spokojem patrzeć w przyszłość.
Postaram się Wam, drodzy koledzy, trochę namącić w głowie i jeśli u jednej choćby osoby także otworzą się oczy – powiem, że było warto. 

Płatność kartą jest wygodna. Musisz mieć tylko pieniądze na koncie, czyli musisz gdzieś te pieniądze przechowywać. Płatność kartą wyklucza konieczność posiadania gotówki, nie trzeba się martwić o wydanie reszty. Przykładasz plastik do terminala i cyk! Ty już nie masz kasy na koncie, a fryzjer niby ma, ale tak na prawdę to ma ją na koncie, czyli wszystko jest wirtualne i za pośrednictwem banku.
W przekazywaniu pieniędzy uczestniczy bank. Instytucja, która obwarowana jest oczywiście stosownymi przepisami i obostrzeniami (Tfu! Jak ja nie lubię tego słowa!), ale to nadal instytucja – czasem prywatna, czasem państwowa, ale każda kontrolowana przez państwo, a nawet służby, o czym w słynnych nagraniach z restauracji u Sowy wspomniał najbardziej znany bankier Rzeczypospolitej, Mateusz Morawiecki. 

Nie jestem myślicielem ekonomicznym, ani tym bardziej bankierem. Jestem tylko fryzjerką, która skończyła co prawda studia, poznała trochę świata i mając odpowiednie doświadczenie i wykształcenie została powołana na biegłą sądową, a przy okazji interesuje się polityką, co nieco czyta w prasie anglojęzycznej i nie opiera swojej wiedzy na Onecie, TVN czy TVP. Ale wystarczy mieć otwarty umysł. I każdy powinien zdawać sobie sprawę, że zarówno te terminale, kasy online oraz systemy rezerwacji, które z założenia mają nam pomagać i ułatwiać nam życie, służą temu, by nas kontrolować na każdym kroku, a informacje zebrane podczas tychże kontroli – szczególnie, gdy są zbierane przez aparat państwowy, nie będą służyć do polepszenia nam bytu, a tym bardziej dalszego ułatwiania nam pewnych codziennych czynności.

„Celem stosowania kasy fiskalnej jest rejestr raportów, paragonów, informacji o płatnościach. Kasy online, za pośrednictwem internetu, niemal na bieżąco przesyłają wszelkie zgromadzone informacje do Centralnego Rejestru Kas, zwanego inaczej Repozytorium. Prowadzony jest on przez Szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Domyślne ustawienie pozwala na łączenie się kasy z Repozytorium co dwie godziny, ale samo Repozytorium może ten czas zmieniać, a co ciekawe, nie musi informować o tym użytkownika.” (za: posnet ).

Dzięki dotychczas używanym zwykłym kasom fiskalnym także drukowaliśmy paragony, a co miesiąc – raport miesięczny, potem roczny. W zębach, za pośrednictwem księgowej oczywiście, nosiliśmy te dane do Urzędu Skarbowego, by móc potem zapłacić to, czego słusznie nie lubimy: podatek od naszej ciężkiej pracy. 

Podatek, dzięki któremu nasze dzieci mają „darmową” edukację, która bez opłacanych przez nas dodatkowo korepetycji generuje tępe i mało samodzielne społeczeństwo; Podatek, dzięki któremu mamy dostęp do tak zwanej „darmowej” służby zdrowia, oczywiście wówczas, jeśli mamy czas  na odczekanie roku w kolejce do alergologa, czy zależy nam na przykład na zębach od 1 do 6, bo tylko te są leczone na tzw. „fundusz” („ze skierowaniem od kontraktowego stomatologa prześwietlisz co prawda zęby zgodnie ze zleceniem, ale jeśli sprawa jest poważniejsza, NFZ zapłaci za darmowe leczenie endodontyczne (kanałowe) tylko dwunastu zębów z przodu (także od jedynki do trójki). Te dalsze możesz za darmo co najwyżej wyrwać lub leczyć pełnopłatnie.”  (za: poradnikzdrowie)

Podatek, dzięki któremu rzesza urzędników pomaga (lub nie) nam w codziennych czynnościach, a i tak bez odpowiednich znajomości załatwienie niektórych spraw nie jest możliwe. Podatek, który daje nam przeświadczenie, że jesteśmy, nie owijając, najzwyczajniej w świecie – dymani.

Wróćmy do kas online. Co 2 godziny (lub częściej) ktoś może sprawdzić, jakie ruchy odbywają się w naszym salonie. Jeśli do tego płatności odbywają się tylko kartą, to odpowiedni urząd ma podane na tacy wszystkie informacje.

Swoją drogą, zastanawia mnie fakt, jak łatwo państwo radzi sobie z takim systemem informatycznym podczas, gdy do tej pory nie potrafiło poradzić sobie z prostym systemem rejestracji do przychodni, czy prostym systemem do tworzenia referendów na przykład. Ot, taka dygresja w kontekście wspomnianego wcześniej „dymania”. 

I tak, wracając do naszych kas fiskalnych:  idzie sobie taka pani Kasia do fryzjera. Regularnie, co miesiąc wydaje  400 zł na koloryzację. Pani Kasia zarabia 3000 zł miesięcznie, o czym odpowiedni urząd wie od dawna. Wie także, ile pani Kasia wydaje na prąd, wodę, perfumy, czy obiad w restauracji oraz paczkę wkładek higienicznych. Bo pani Kasia, z wygody, płaci zawsze kartą. I pewnego razu pani Kasia wymyśliła sobie, że oprócz standardowej usługi fryzjerskiej, zrobi coś ekstra, za 1000zł. Jakiś wypasiony zabieg, choćby nawet kończący się striptizem fryzjera. Przecież to dozwolone. I oczywiście, nowoczesna pani Kasia, płaci za ten zabieg także kartą. Fryzjer ma niesamowity dryg do tańca i striptizu, więc pani Kasia lekko „odlatuje” i kompletnie nie myśli o tym, że gdzieś tam w Centralnym Rejestrze Kas zapaliła się czerwona lampka przy nazwisku pani Kasi. I tu nie chodzi o ten striptiz, ale o to, skąd pani Kasia wzięła dodatkowe 1000zł na taką usługę? Albo, co spowodowało, że panią Kasię stać na wydanie dodatkowej kwoty?
A jeśli pani Kasi zechce się korzystać z tejże usługi częściej? Skąd ma na to pieniądze? I, dlaczego ma ją być na to stać? Bo przecież, zgodnie ze wspomnianą wcześniej unijną agendą Fit for 55 i, cytując Morawieckiego, ma nas być stać na miskę ryżu…

Przykład oczywiście jest abstrakcyjny, bo osobiście nie znam fryzjera – striptizera. Ale kolejne nieuniknione lockdowny mogą przecież wymusić poszerzenie usług… 

Kontrola nad zwykłym obywatelem jest sukcesywnie wdrażana w obecnym systemie. Powiedziałabym nawet – nie kontrola, a inwigilacja. Wejście w najbardziej prywatne sfery życia i zbieranie informacji o każdym naszym kroku przez aparat państwowy w naszym, szczególnie, kraju – jest po prostu dla nas niebezpieczne.

Kontrola nad tym, ile, w jakiej częstotliwości i jak dużo pracujesz Ty, fryzjerze, jest także wpisana w system rejestracji sprzedaży za pomocą kas online. A co, jeśli okaże się, że pracujesz zbyt mało zarabiając zbyt dużo, co w kontekście słów wspomnianego już przeze mnie  premiera Morawieckiego: „[…] ludziom się wydawało, że zawsze będzie lepiej, emerytury będą dość wysokie, żyć będziemy coraz dłużej, służba zdrowia będzie za darmo ku*** i edukacja za darmo, oni tą krzywą, która wiesz tak szła co do oczekiwań, oni muszą ją odkręcić, nie. I takie rzeczy się dzieją. […] To co robi Merkelowa… Ona działa na najważniejszych rzeczach społeczeństwa czyli oczekiwaniach. Management of expectations. Jak ludzie ci zapier*** za miskę ryżu, jak było w czasach po drugiej wojnie światowej i w trakcie, to wtedy gospodarka cała się odbudowała.”  – jest na tyle niebezpieczne, że skoro rządzący będą o nas tyle wiedzieć, aby wprowadzić tę miskę ryżu jak najszybciej. 

Wracając do przytoczonego przeze mnie abstrakcyjnego przykładu pani Kasi i fryzjera – striptizera, można łatwo domyśleć się, co rząd zechce zrobić z „szaraczkami”, których stać na usługi dalece wykraczające poza „miskę ryżu”.

Doprowadzenie do tego, by znikła gotówka z obiegu, jest niczym innym, jak dobrowolnym  poddaniem się inwigilacji instutucji państwowych i umożliwieniem zbierania informacji o nas, naszych codziennych czynnościach, nawet tak intymnych, jak wizyta w publicznej płatnej toalecie, czy poddanie się zabiegowi labiolastyki.                 

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                          
Czy, w imię wątpliwej wygody, na prawdę chcemy poświęcić swoją prywatność i pozwolić rządzącym, bankom i wielu osobom pomiędzy wkraść się w nasze życie prywatne? 

Kasy online, płatności online, terminale płatnicze, aplikacje śledzące nasze położenie – to nie tyle „duch czasu”, ale duch wojny, w której przegranym zawsze będziesz Ty, szary człowieku, bezmyślnie idący z takim właśnie duchem czasu.

Czy można choć odrobinę zmniejszyć pole rażenia tejże inwigilacji? 

Tak, poprzez operowanie gotówką, która nie dość, że uniemożliwia wykluczenie niektórych warstw społecznych takich, jak seniorzy, czy osoby o niskich dochodach, to przede wszystkim daje nam swobodę i niezależność oraz chroni naszą prywatność.

Czy posiadanie wirtualnego pieniądza, w tych chorych czasach, czyli de facto –  posiadanie kompilacji cyfr na koncie w jakimś banku, daje Ci poczucie bezpieczeństwa?

Dlatego każdy klient, który będzie dokonywał płatności gotówką powinien zasłużyć na coś więcej, niż dobrze wykonaną usługę.
Dla mnie to klient premium.

Olga Sobocińska, mistrz fryzjerstwa damsko-męskiego, magister inżynier zarządzania jakością i towaroznawstwa , dyplomowana wizażystka i stylistka brwi, biegła sądowa w zakresie fryzjerstwa, szkoleniowiec i instruktor zawodu z wieloletnim stażem, autorka licznych artykułów eksperckich dla magazynów fryzjerskich (m.in. Świat Fryzjerstwa, Hair Fryzury Edycja Polska) oraz międzynarodowych marek (takich jak Biotebal), z doświadczeniem zdobytym m.in. w Polsce, Niemczech, Hiszpanii i Singapurze. Na co dzień pracująca “za fotelem” w swoim kameralnym salonie w Gdyni. Poza fryzjerstwem kocha podróże.